poniedziałek, 23 września 2013

Bo czasami dobrze jest coś zmienić - grzywka półokragła

W sobotę postanowiłam, że zrobie grzywke. W niedziele się wahałam, a dzisiaj poszlam i zrobiłam. A oto efekt:
Z grzywką czuje się bardzo dobrze, a nawet o wiele lepiej niż bez. Także decyzja trafiona. Niby zmiana niewielka, bo to tylko grzywka koszt 5 zł, a zmienia cały wygląd. A Wy co myślicie?

sobota, 14 września 2013

aktualizacja włosowa wrzesień 2013

Witam Was po przerwie spowodowanej moją nową pracą. Cieszę się ogromnie, że coś w końcu znalazłam, mimo że nie mam na nic czasu i w domu jestem dopiero o 21 i męczy mnie przeziębienie.
Dzisiaj przychodzę do Was z aktualizacją. Jest dopiero połowa miesiąca a ja już ją wrzucam z jednego bardzo prostego powodu - podcięłam włosy. Końcówki były już wymęczone, kilka połamanych. Ostatni raz podcinałam włosy w w czerwcu, więc najwyższa pora. Na długości ubyło może 2cm, może trochę więcej, ale też jednocześnie je trochę wycieniowałam. Zastosowałam metodę kucykową ;)
Mimo, że mam włosy cienkie to delikatnie wycieniowane zdecydowanie lepiej się układają i ładniej falują/kręcą.  Dodatkowo uzyskuję ciut więcej objętości i lekkości, a na tym mi właśnie zależy. Różnica nie jest znaczna, ale dla mnie bardzo odczuwalna :)

Mimo braku czasu postaram się jednak w weekend przygotowywać dla Was wpisy, a później je dodawać :) W planach mam recenzję wody brzozowej Barwy, serum silikonowego, kilka fryzur ;) Więc weny nie brakuje.
Pozdrawiam,
Ms. Yuuki

czwartek, 22 sierpnia 2013

Włosy puszące się, co robić?

Z własnego doświadczenia wiem, że włosy puszące się ciągle mogą doprowadzić do szału, łez i chęci ścięcia ich na chłopaka. Nijak nie chcą się ułożyć, wyglądają tak jakby przez rok nie były czesane i chociażbyśmy spędziły godzinę na układaniu ich wystarczy inna temperatura, wilgotność i na głowie nie pozostaje nic oprócz puchu. Jestem posiadaczką cienkich wysokoporowatych, bądź średnioporowatych włosów i wiem, że z jednej strony bardzo łatwo je przeciążyć, a z drugiej bardzo ciężko nad nimi zapanować.


Jakie są moje sposoby na włosy puszące się?

1. Silikony - najczęściej w postaci serum, ale czasami też w postaci odżywki. Serum nakładam razem z olejkiem na włosy jeszcze wilgotne! Dlaczego jest to takie ważne, że na wilgotne? Z jednego bardzo prostego powodu - kiedy nałożę na suche włosy zazwyczaj wyglądają jak siano posmarowane olejem. Silikon z olejkiem położony na włosy mokre zatrzymuje trochę tej wilgoci wewnątrz włosa, przez co jest on cięższy, bardziej nawilżony, a co za tym idzie mniej się puszy. 
2. Polewanie chłodną wodą - podczas ostatniego płukania włosów, kiedy już trochę spłuczę odżywkę, zmieniam powoli temperaturę na coraz chłodniejszą, ale nigdy zimną. Coraz chłodniejsza woda powoli i delikatnie domyka łuski włosa, więc jest on gładszy. W efekcie zmienia trochę swoją konstrukcję i mniej się puszy. Tutaj moja mała podpowiedź, nie polecałabym od razu radykalnie zmieniać temperatury wody, bo może być tak, że po kilku takich płukaniach włosy będą puszyły się jeszcze bardziej.
3. Odciskanie włosów nie w zwykły ręcznik, a miękką bawełnianą koszulkę lub w ręcznik z mikrofibry. 
4. Zapewnienie włosom odpowiedniej dawki protein. Poprzez laminowanie lub odżywkę/maskę proteinową. Tutaj jednak trzeba być ostrożnym i znać swoje włosy na tyle aby wiedzieć co lubią, bo można uzyskać efekt odwrotny do oczekiwanego.
5. Nawilżenie włosów - włosy nawilżone są cięższe i gładsze aniżeli przesuszone, więc nie puszą się.          
6. Kiedy jednak już jest za późno na powyższe sposoby, bo swoje puszenie odkryłyśmy rano, bądź po wysuszeniu włosów dobrym sposobem może okazać się rozprowadzenie na dłoniach niewielkiej ilości kremu do rąk (polecam krem Anida z woskiem pszczelim dostępnym w Naturze za grosze) i delikatne przejechanie po włosach.


Pragnę jednak dodać, że powyższe sposoby sprawdziły się u mnie, ale nie muszą sprawdzać się u Was. Każde włosy reagują inaczej i mają inną strukturę. Mogą się również puszyć z różnych powodów na które nie mamy większego wpływu, bo z własnego doświadczenia wiem, że mimo wszystko włosy lubią czasami wywinąć numer i ot tak dla żartu zmienić się w puch w środku dnia ;)
Pozdrawiam, 
Ms.Yuuki 

środa, 21 sierpnia 2013

Fryzury dla włosów cienkich 1 - kucyk z dobierańcem

Jako, że jestem posiadaczką cienkich włosów z własnego doświadczenia wiem, że ułożenie ich tak aby nie wyglądały smętnie jest niesamowicie trudne. Kiedy ktoś ma grube włosy prosty kucyk wygląda ładnie, ma objętość... O warkoczach nie wspomnę. Dlatego też wpadłam na pomysł aby podzielić się z Wami moimi fryzurami, ułożeniami włosów na każdą okazję. W Internetach jest wiele fryzur, tutoriali i owszem. Niestety zazwyczaj wszystkie pokazywane są na włosach grubych i często też tylko na takich się w stu procentach sprawdzają. Niestety jednak mam za ciemne włosy (oraz jestem słabym fotografem) i bardzo ciężko jest mi uchwycić na zdjęciach takie rzeczy jak zaplatania i upięcia :( Niemniej, jeśli mi się to uda, to po prostu zdjęcie swojej fryzurki i jak to wygląda faktycznie na cienkich włosach dodam.
Dzisiaj przychodzę do Was z kucykiem, który nie potrzebuje tapirowania, kręcenia. Owszem, można, ale po co niszczyć włosy kiedy nie zawsze jest to potrzebne? Jednak, aby zwiększyć objętość włosów już w samym kucyku polecam po prostu na noc zapleść warkocz :)
(jeżeli klikniecie to się powiększy)
Można zapleść i warkocz francuski (taki jak tu), ale także warkocz holenderski czyli "odwrócony francuski". Fryzura ta może być też dobrą alternatywą dla osób, które kucyki lubią, a nie chcą przeciążać cebulek. Warkocz francuski sprawia, że włosy nie są tak ciągnięte.
Udało mi sie jako tako uchwycić mojego kucyka. Telefonem, bo było mi łatwiej niż aparatem :)
Kucyk nie jest zrobiony perfekcyjnie, splot nie jest ciasny. Z jednego bardzo prostego powodu. Nadaje to objętości, która jest bardzo pożądana przy włosach cienkich ;)
Tutaj widać jak niedokładny jest ten splot i jednocześnie widać ile nadaje on objętości na czubku głowy. Przez to fryzura nie jest płaska i to bez tapirowania ;) 
Pozdrawiam, 
Ms.Yuuki

czwartek, 15 sierpnia 2013

Włosy po prostowaniu i moja mała nowa torebkowa miłość

Dzisiaj postanowiłam wyprostować włosy. Nie robię tego często, ot tak, kiedy mnie najdzie ochota. Dzisiaj była dodatkowo ku temu okazja. Więc prostownica poszła w ruch.
Oczywiście końcówki zabezpieczone, broń Boże żadnego stylizatora i oczywiście możliwie najniższa temperatura.
Jak widać na zdjęciu (powiększy się, kiedy klikniecie) włosy nie są proste jak druty. Końcówki się wywinęły jak chciały i jak było im dobrze. Nie przeszkadza mi to, dzięki temu efekt jest bardziej naturalny. Z resztą nawet gdybym chciała osiągnąć idealną, gładką taflę - musiałabym użyć wysokiej temperatury, pianki przed wysuszeniem włosów, a później lakieru po wyprostowaniu. O ile sądzę, że od czasu do czasu zaszaleć można, o tyle jestem zdania, że bez przesady.
Postanowiłam Wam pochwalić się też moją małą, nową miłością.

Torebkę kupiłam na straganie, za zawrotną cenę 25zł. Jest wykonana ze sztucznego materiału imitującego skórę. Zwykła prosta torebka. Za takową rozglądałam się od jakiegoś czasu. Jako, że mam torebkę z ćwiekami, w kropki, z kokardą itd. kiedy przyjedzie co do czego nie mam torebki idealnej na bardziej skromnej, schludnej i pasującej do "galowego" stroju. Ta wydaje się być idealna. Żadnych zbędnych ozdób. Jedynym ozdobnym elementem jest klamra zapinająca. Do torebki dołączony był dopinany, długi pasek. Jednak to nie wszystko za co pokochałam torebkę.             Kolejną rzeczą jest to, w jaki sposób jest ona zapinana.  Żadnego zamka, który przycina podszewkę, żadnego zamka, który trzeba zapinać, a ja jestem w tym strasznie zapominalska (cudem jest to, że jeszcze mnie nie okradli). Sposób zamknięcia jest jednym z powodów dla którego ją kupiłam. Torebka posiada dwie przegrody i kieszonki zapinane na zamek, a dodatkowo kieszonkę na telefon. Jeszcze jednym plusem jest to, że można wszystko wrzucić do torebki, a później wystarczy ją otworzyć żeby widzieć gdzie co jest. Dla mnie to oznacza o wiele wiej stanów przedzawałowych, kiedy szukam telefonu lub portfela ;)
Pozdrawiam,
Ms.Yuuki

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Wakacje 2013, Grzybowo oraz jabłka

Wracam do Was po mojej nieobecności spowodowanej brakiem internetu w hotelu. Mimo że w ofercie internet, ciepła woda i telewizja były, to tak na prawdę był tylko jeden niemiecki kanał, woda ciepła przez dwa dni, a internetu nie było w ogóle. Czystość także pozostawia wiele do życzenia. Cieszyłam się więc, że już wracam do domu, mimo morza i pięknej, słonecznej pogody :)
Nad morzem moje włosy były targane przez wiatr, myte lodowatą woda, grzały się na słońcu, a nawet zaliczyły kąpiel w morskiej wodzie. Na szczęście wzięłam ze sobą olejek babydream i silikonowe serum, dzięki czemu nie zauważyłam pogorszenia ich stanu.

Włosy bywały rozpuszczone.






Związane w kucyk

A także miały swój bad hair day, podczas którego straszecznie się puszyły, plątały i marudziły.
Mój wyjazd nie wpłynął niekorzystnie na moje włosy, wróciły do domu można powiedzieć nawet bardziej błyszczące i pełniejsze życia niż pojechały. Wszystko zapewne dzięki odpoczynkowi i leniuchowaniu na plaży. Niestety zawiedziona jestem faktem, że nie znalazłam nigdzie ciekawego sklepiku i nie przywiozłam sobie żadnej "pamiątki" włosowej.
(Po kliknięciu każde zdjęcie się powiększy)
A tutaj moje kolejne dzieło ;) 
Pozdrawiam, 
Ms.Yuuki

czwartek, 1 sierpnia 2013

Grzywka na bok.

Kobieta zmienną jest i lubi eksperymentować. Ja jestem tego najlepszym przykładem i chociaż dzielnie zapuszczam włosy to czasem obetnę grzywkę, czasem zmienię kolor farby, czasami zrobię cieniowanie, a czasami z tego cieniowania zejdę.
Nie mogę się zdecydować, a jako, że marze o długich włosach, drastyczne zmiany pod względem długości nie wchodzą już w grę ;)

Dlatego też, podczas bezsennej nocy wpadłam na pomysł obcięcia sobie zapuszczanej grzywki, sięgającej już brody. Już od jakiegoś czasu chodził mi po głowie taki pomysł z powodu tego, że we włosach nie cieniowanych, falowanych, czasem lekko zakręconych nie wyglądałam zbyt dobrze. Była to fryzura przypominająca fryzurę Jezusa (oczywiście nie chce nikogo urazić, po prostu to jedyne porównanie jakie przychodzi mi do głowy). Potwierdził to nawet mój chłopak dzisiaj rano jak mu o tym powiedziałam ;)
Dlatego też w ruch poszły moje nożyczki oraz prostownica na niskiej temperaturze. Prostownica na samą grzywkę żeby wygładzić nierówności, po rym jak grzywka była spięta, przez dzień i noc.
Grzywkę wyprostowałam delikatnie, nie przesadzając i zaczęłam obcinać. Nic specjalnego. Żadna sztuka obciąć tak włosy, ale czuję się od razu lepiej z moimi włosami. Wahałam się jeszcze między grzywką na pół okrągło, ale mój chłopak wybił mi ten pomysł z głowy ;)
Ms.Yuuki

środa, 31 lipca 2013

Ziaja - Ziajka, żel do mycia ciała i włosów dla dzieci hipoalergiczny

Mam dla Was recenzję szamponu i żelu do ciała. Jako, że do rossmana mam zdecydowanie za daleko i nie jest mi do niego po drodze postanowiłam spróbować czegoś innego.
W planach miałam kupić szampon Hipp, ale nigdzie nie mogłam go dostać. Do wyboru miałam jeszcze szampon bambino, którego używałam już kiedyś i nie wspominam tego zbyt dobrze. Oczywiście było multum innych szamponów typu timotei itd, ale WSZYSTKIE dosłownie wszystkie miały w sobie SLS lub SLES.
A ja potrzebowałam czegoś łagodniejszego. Odwiedziłam 3 drogerie zanim trafiłam do Natury. Tam skierowałam się od razu na dział dziecięcy. Hippa oczywiście nie dostałam, a bardzo chciałam go przetestować. No niestety. Na szczęście znalazłam tam i Ziaję. Nigdy nie miałam do czynienia z ich produktami dla dzieci, a firmę bardzo lubię, bo jest tanio za dobrą jakość, no i wspieramy polską firmę :)
Opakowanie
Opakowanie jest typowe dla Ziaji. Biała butelka, na której są dwa pingwinki ;). Opakowanie ma pompkę z czego jestem bardzo zadowolona. Pompka ułatwia wydobycie produktu, nic się nie wyślizguje. Ogólnie bardzo mi się podoba. Butelka jest schludna i ładnie się prezentuje. Jedynym jej minusem jest to, że nie wiemy ile produktu zostało wewnątrz, nawet pod światło.





Konsystencja
Przezroczysta, trochę gęsta ciecz. Szampon jest jednak o wiele rzadszy aniżeli BD.

Zapach
Typowo dziecięcy, nie utrzymuje się na włosach, mnie osobiście się podoba, ale niektóre osoby może drażnić ;)

Działanie
Szampon niestety trochę słabo się pieni, przez co na jedno mycie potrzebuje ok 7 pompek, a włosy myje czasami dwukrotnie w zależności od tego czy włosy olejuje i jak są one zabrudzone.  Przez to może być niewydajny.
Jednak po nałożeniu na gąbkę pieni się rewelacyjnie i już 2 pompki wystarczą abym się naprawdę dobrze pokryła pianą. Jednak jestem zmuszona zaznaczyć, że mam skórę bardzo suchą i większość rzeczy się na niej dobrze pieni.
Jeśli chodzi o działanie na włosach, oczyszcza, odbija od skóry głowy i zmniejsza puszenie. Włosy nie sa po nim tak tępe jak po użyciu BD i nie plącze tak włosów. Często po olejowaniu i umyciu włosów tym szamponem nie muszę już nic nakładać i nie mam problemu później z kołtunami czy poplątanymi włosami. Włosy u mnie zachowują u mnie świeżość 2 dni, a czasem nawet 3. Nie swędzi mnie po nim skóra głowy, ani nie zauważyłam większego wypadania.
Działanie na skórze ciała jest bardzo podobne. Po wysuszeniu skóra nie jest ściągnięta, można powiedzieć, że nawet delikatnie nawilżona. Wiadomo, że to nawilżenie nie jest nie wiadomo jakie, ale nie muszę od razu lecieć po balsam, bo czuję się tak jakbym dopiero co wyszła z suszarki.
Skład
Aqua - woda
Cocomidopropyl Betaine - delikatny detergent myjący
Sodium Coco-Sulfate  - podobny detergent do SLS - i tu jestem niemile zaskoczona
Glycerin - nawilżacz
Coco Glucoside - łagodzi podrażnienia, bardzo delikatna substancja myjąca
Sorbitol - inaczej słodzik w kosmetyce używany jako nawilżacz
Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride - antystatyk, jednocześnie odżywia
Maltooligosyl Glucoside - syrop kukurydziany - nawilża
Hydrogenated Starch Hydrolysate - nawilża, wzmacnia skórę
Xylitol - zapobiega utracie wody
Sodium Chloride - zagęszczacz, może podrażniać i wysuszać
PEG-7 Glyceryl Cocoate - stabilizator poprawia wygląd piany
DMDM Hydantain - konserwant może wywołać silne podrażnienia - nie rozumiem po co coś takiego w kosmetykach dla dzieci... 
Sodium Benzoate - konserwant
Parfum - zapach
Lactic Acid - kwas mlekowy zmiękcza skórę, niestety jest po zapachu, wiec nie ma nawet co działać.

Podsumowanie
Mimo, że skład nie jest do końca zachwycający to mimo wszystko może go jeszcze kiedyś kupie chociażby do mycia samego ciała, a może czasem i włosów. Stosuje go od miesiąca i jak na razie nic złego z włosami się nie dzieje. Jak będzie dalej zobaczymy. Jeżeli będzie działał tak jak działa do tej pory pewnie do niego wrócę ze względu za dostępność i cenę, bo za 400ml zapłaciłam ok 8 zł ;)



wtorek, 23 lipca 2013

Joanna Color Naturia - farby do włosów moje odczucia + bonusik

Witam wszystkich!
Postanowiłam podzielić się z Wami moimi odczuciami na temat farbowania włosów farbami chemicznymi. Jest to dość kontrowersyjny temat, bo każde włosy reagują inaczej, ale też każda farba inaczej działa. Często jest też tak, że nawet na dwie farby tej samej firmy, ale innego koloru powodują inne "skutki uboczne".
Ja sama włosy farbowałam już przed gimnazjum, ale wtedy oczywiście były to tylko szamponetki oraz szampony koloryzujące. Zaczęło się od brązu, który później przeszedł w rudy, oczywiście jak włosy szampon złapały tak się trzymał aż odrosły. Od tego czasu zaczęłam chorować na punkcie rudości i tak nosiłam je od pierwszej klasy liceum do drugiej. Farbowane Różnymi farbami, aż w końcu zdecydowałam się na brązy, później moja mała niedawna przygoda z czarnym aż do brązów znowu wróciłam. Z tego co pamiętam w między czasie pojawiła się jeszcze przygoda z fioletową pianką koloryzującą :)
Dlaczego farby chemiczne, a nie henna? 
Po pierwsze dlatego, że farby są dla mnie o wiele łatwiej przystępne. Kolejnym powodem jest zapewne cena, bo ja swoją farbę kupuję za ok 7zł, a za hennę z tego co się orientuję trzeba zapłacić więcej. Następny powód to to, że henna najczęściej wypłukuję się zostawiając ciepłe refleksy, a ja mam skórę naczynkową, często podrażnioną, łatwo się rumienie z gorąca w efekcie wyglądałabym jak pomidor. Wypłukiwanie też byłoby dla mnie problemem, bo mój kolor włosów jest nijaki, brzydki, mysi i źle się w nim czuje. Ostatnim argumentem jest moje lenistwo :)
Które farby wybieram i dlaczego odrzucam inne?
Wybieram farby firmy Joanna.
Własnego zdjęcia niestety nie posiadam, dlatego posiłkuję się google. Ostatnio farbowałam włosy właśnie na ten odcień. Dlaczego Joanna? Przede wszystkim dlatego, że moja mama farbuje włosy tymi farbami od zawsze i zawsze była z nich zadowolona. Spróbowałam i ja i przy Joannie zostałam. 
Mam cienkie włosy, bardzo łatwo zrobić z nich siano oraz bardzo łatwo sprawić, że zaczną wypadać. Używając tych farb nie zauważam większego wypadania czy zniszczenia włosów. Wiadomo włosy się niszczą, bo chemia wnika w głąb włosa. Jednak nie tak jak wtedy, kiedy używałam farb firmy Garnier czy Palette. Po tamtych farbach moje włosy były w opłakanym stanie i równie mocno opłakiwać mogłam to jak lecą z mojej głowy. Kolejnym powodem dla którego właśnie Joanna jest to, że kolory bardzo ładnie się wypłukują. Robią to równomiernie, nie ma różnych dziwnych placków, mroźny brąz tak jak palona kawa z czasem przechodzi w kasztan, ale nie przeszkadza mi to, a wręcz jestem z tego zadowolona. Z czasem jak farba się wypłukuje moje włosy rosną. Pojawiają się wtedy odrosty, które przez własnie to wypłukiwanie nie wyglądają tragicznie tylko w miarę normalnie. Włosy mam w zwyczaju farbować co dwa - trzy miesiące żeby ich nie przeciążać farbowaniem a i nie odczuwam tak potrzeby farbowania z powou odrostów.
Poza tym dostępność i cena... Cena wręcz śmieszna, bo można farbę kupić już za 6 zł w promocji z tego co widziałam u mnie w drogerii, jednak nie przekracza oda 10 zł. Farby są dostępne wszędzie. W drogeriach Natura, kioskach, osiedlowych drogeriach czy sklepach.
Używałam w swoim życiu naprawdę wiele farb, ale do żadnej nie wracałam. Teraz nie używam innych jak tej firmy.
Farbowanie a włosomaniactwo.
Malowanie włosów niszczy włosy i owszem, ale we wszystkim trzeba zachować umiar. Dbam o włosy po to aby były one moją ozdobą, a nie ja dodatkiem dla nich. Owszem na pewno byłyby zdrowsze gdyby nie farbowanie, ale co z tego? Tylko one wyglądałyby zdrowo i dobrze. W moim naturalnym kolorze wyglądam źle, czuje się źle. Trochę tak jakbym zlewała się z tłem. 
A tutaj nie chodzi o to żeby zniknęła osobowość człowieka, a pierwsze do pomieszczenia zawsze wchodziły włosy. One powinny dopełniać nasz wygląd :)

Na koniec mały bonus w postaci mojego rysunku stworzonego dzisiaj. Dostałam w prezencie kredki i żal byłoby ich nie użyć zwłaszcza, że mam bardzo dużą gamę kolorów. Dziecko dostało kredki więc może się nacieszyć ;) Macie więc okazje zobaczyć mój pierwszy poważny raz kredkami, który na pewno nie będzie ostatnim. 
Pozdrawiam, 
Ms.Yuuki

poniedziałek, 22 lipca 2013

Aktualizacja włosowa - lipiec 2013

Dzisiaj przychodzę do Was z aktualizacją włosową. 
Po jednym farbowaniu na czarno stwierdziłam, że to jednak nie jest kolor dla mnie i kolejne farbowanie odbyło się przy pomocy farby w kolorze "mroźny brąz". 
Nie żałuje swojej decyzji o farbowaniu na czarno, bo przynajmniej przekonałam się, że to nie jest kolor dla mnie. 
Teraz wiec mam odrosty brązowe, a resztę czarną. Nie ma jednak mocnego odcięcia. Po prostu łagodne przejście za sprawą tego, że farba czarna się trochę wypłukała. Z czasem jak włosy będą rosły będę miała bardzo łagodne czarno-brązowe ombre ;) 
A oto jak prezentują sie moje włosy. Nieco pokręcone, nie chętne do współpracy po jednej stronie ;) 
Zdjęcie w świetle dziennym bez lampy

Efekt prób zrobienia zdjęcia włosom w słońcu. Niestety wiatr uniemożliwił to zadanie. Za to bardzo ładnie widać kolor moich włosów :) (po kliknięciu obydwa zdjęcia się powiększą)


Pozdrawiam, 
Ms.Yuuki

czwartek, 18 lipca 2013

BingoSpa maska do włosów proteiny kaszmiru i kolagen.

Witam Was, dzisiaj przychodzę z maską, która miała być bublem totalnym, ale pokazała swoje inne oblicze.
Zachwycona maską BingoSpa mało shea i pięć alg, postanowiłam kupić inną maskę tej firmy. Jednak jej pierwsze użycie całkowicie mnie do niej zniechęciło. Byłam rozczarowana i skłonna określić ją miarą bubla, jednak po pewnym czasie leżenia w szafce oczarowała mnie.
Opakowanie

Maska mieści się w dużym plastikowym słoiku, na którym naklejona jest etykietka. Bardzo wygodnie się otwiera, a przy kupnie jest dodatkowo plastikowe zabezpieczenie żeby maska się nam przypadkiem nie wylała i nie upaćkała wszystkiego. Słoiczek łatwo się odkręca nawet mokrymi i śliskimi dłońmi. Otwór jest bardzo duży, można spokojnie włożyć do niego dłoń oraz wydobyć kosmetyk do samego końca. Nic się nie marnuje, nie trzeba nic rozcinać. Czyli coś, co większość ludzi lubi. 
Szata graficzna jest skromna, nie przesadzona. Mnie osobiście się podoba, ale to rzecz gustu. 
Kolejnym plusem opakowania jest to, że można go później wykorzystać to przechowywania na przykład spinek, gumek itd. 
Konsystencja
Konsystencja przypomina trochę budyń. Maska jak widać na załączonym zdjęciu jest biała. Nie spływa z włosów ani z ręki podczas nakładania. 
Zapach
Może być on trochę kontrowersyjny, ponieważ kosmetyk pachnie... męskimi perfumami. Jest to dosłownie intensywny męski zapach, który utrzymuje się na włosach dość długo. Dlatego, jeżeli ktoś nie lubi takich zapachów raczej bym odradzała. 
Działanie i wydajność
Na początku maska okazała się dla mnie kompletną klapą. Próbowałam użyć jej do mycia włosów tak jak robiłam to z maską pięć alg, ale niestety po wysuszeniu na głowie miałam strąki, które wyglądały tak jakbym nie myła głowy co najmniej pięć lat. Później próbowałam używać jej tak jak zaleca producent po umyciu włosów nałożyłam na włosy i skórę głowy, odczekałam chwilę, spłukałam naprawdę bardzo dokładnie. Jednak i tym razem włosy były nieprzyjemnie oblepione i wyglądały po prostu na brudne. 
W końcu maskę zaczęłam nakładać przed myciem i nakładana sama dawała taki sam efekt, ale już przy zmieszaniu z olejem włosy były sypkie i miękkie. 
Postanowiłam więc masce dać jeszcze szanse i nałożyłam dosłownie odrobinę na połowę włosów po myciu, trzymałam przez ok minutę i spłukałam. W efekcie włosy również były lejące, gładkie, miękkie. 
Podsumowując z tym kosmetykiem zdecydowanie łatwo przesadzić. Wystarczy odrobina za dużo aby mieć na głowie coś bardzo niefajnego. I o ile dla mnie to nie było problemem, bo włosy myje wieczorem, wiec po wyschnięciu mogę od razy zrobić to drugi raz, to dla osób które myją włosy rano może być przyczyną zszarpanych nerwów.
Jeśli chodzi o wydajność, to nie zużyłam nawet połowy mimo częstego używania od 4 miesięcy. 
Cena i dostępność
Ja swoją maskę kupiłam w TESCO za ok 8zł 
Skład
 Aqua, 1 Heksadecanol, 1 Octadecanol, Ceteareth- 20 (and) Cetearyl Alcohol, Stearamidopropyl Dimethylamine, Hydrolyzed Keratin (Cashmere), Sluble Collagen, Parfum, Citric Acid, Methyl Paraben, Sodium Benzoate, Ethyl Paraben.

Aqua - woda 
1 Heksadecanol i 1 Octadecanol - emolienty czyli nawilżacze
 Ceteareth- 20  - substancja myjąca
Cetearyl Alcohol - oblepia włos emolient tłusty majacy za zadanie zmniejszyć odparowywanie wody z włosa
Stearamidopropyl Dimethylamine - działanie antystatyczne oraz odżywcze
Hydrolyzed Keratin (Cashmere) - substancja filmotwórcza mająca za zadanie zatrzymać wode w głębi włosa 
Sluble Collagen  - kolagen, nawilżacz
Parfum - zapach
Citric Acid - wspomagacz i stabilizator
Methyl Paraben - konserwant
Sodium Benzoate - konserwant
Ethyl Paraben - konserwant

Nie wiem czy kupie ją kiedyś ponownie, ale moim zdaniem warto spróbować. Nie kosztuje krocie, a włosom może odpowiadać i robić wiele dobrego.
Pozdrawiam, 
Ms. Yuuki


czwartek, 27 czerwca 2013

Green Pharmacy - szampon do włosów przetłuszczających się, nagietek lekarski

Witam. 
Przychodzę dzisiaj do Was z recenzją szamponu Green Pharmacy - szampon do włosów przetłuszczających się, nagietek lekarski.
Kupiłam go w zamiarze szamponu oczyszczającego z racji zawierania SLES. Jednak kiedy moje włosy stały się kapryśne, zaprzyjaźniłam się z nim bardziej. 
Opakowanie
Ciemna, poręczna buteleczka z przyjemną dla oka nalepką, która niestety się ściera jak widać na załączonym zdjęciu. Opakowanie nie wyślizguje się z rąk, nie sprawia problemu przy wydostawaniu z niego kosmetyku. Dodatkowym plusem jest to, że doskonale widoczna jest pozostała ilość szamponu. 
Dozownik łatwo otworzyć, nawet śliskimi, mokrymi rękami. Z powodu gęstej konsystencji szamponu duży otwór jest plusem. 
Niestety opakowanie posiada pewien minus, który jest dość uciążliwy. Buteleczki nie można postawić "do góry nogami", nie opierając jej o ściankę szafki lub inny kosmetyk.
Skład
Aqua (Purified Water), Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Chloride, Cocamide DEA, PEG-7 Glyceryl Cocoate, Polyquaternium-10, Calendula Officinalis Flower Extract, Parfum, Citric Acid, Methylisothiazolinone, Propylene Glycol, Diazolidinyl Urea, Methylparaben, Propylparaben, CI 19140, 16255
Aqua - woda
Sodium Laureth Sulfate - silny detergent myjący - może wysuszać skalp i włosy
Cocamidopropyl Betaine - delikatny detergent myjący 
Sodium Chloride - chlorek sodu, stosowany jako substancja zagęszczająca - może wysuszać i podrażniać
Cocamide DEA - substancja myjąca, stabilizująca 
PeG - 7 Glyceryl Cocate - stabilizator, poprawia wygląd piany 
Polyquaternium- 10 - zmniejsza elektryzowanie się włosów oraz ułatwia rozczesywanie
 Calendula Officinalis Flower Extract - ekstrakt z nagietka lekarskiego 
Parfum - zapach 
Citric Acid - wspomagacz i stabilizator 
Methylisothiazolinone - konserwant 
Propylene Glycol - poprawia konsystencje kosmetyku, nawilża 
Diazolidinyl Urea - konserwant
Methylparaben - konserwant
Propylparaben - konserwant 
CI 19140 - barwnik, może uczulać 
CI 16255 - barwnik może uczulać
Konsystencja 
Kosmetyk jest przezroczysty, ma konsystencję trochę żelową. Jest ona podobna do tężejącej galaretki. Sprawia to, że szampon nadaje się do peelingów skóry głowy. Jego gęstość pozwala na dłuższe "przetrwanie"ziarenek cukru.
Zapach 
Szampon ma przyjemny zapach, nie utrzymujący się na włosach. Kojarzy mi się trochę z męskim zapachem. Nie wiem dlaczego. 
Działanie
Szampon dobrze się pieni. Świetnie radzi sobie z olejami, maskami. Przy dłuższym stosowaniu może powodować wysuszenie włosów oraz podrażnienie skalpu. Ja natomiast stosowałam go zwykle zmywając oleje, odżywki, maski czyli metoda OMO. Jego użycie może wymagać stosowania po myciu odżywki do spłukiwania. Wszystko zależało od tego czego użyłam w pierwszym "O" oraz na jak długi czas pozostawiłam na włosach. 
Jednak szampon zaskoczył mnie pozytywnie tym, że nawet kiedy nie stosowałam metody OMO (tydzień, dzień po dniu), nie nabawiłam się podrażnień skalpu a włosy nie były specjalnie wysuszone nawet ostatniego dnia. Może być to też związane z tym, że używałam po każdym myciu odżywki. 
Szampon może powodować plątanie się włosów oraz utrudniać rozczesywanie po umyciu. Jednak po użyciu odżywki nie ma żadnego problemu.
Co do przedłużenia świeżości - nic takiego nie zauważyłam. Chociaż szampon odbija delikatnie włosy od skóry głowy, więc nie ma przyklapnięcia.
Podsumowanie
Szampon jest już drugim z tej serii, który stosowałam i będę stosować pewnie jeszcze nie raz. Kupiłam go w promocji w "Naturze" o ile dobrze pamiętam 5,99/ 350ml. Stała cena to 7,50. Moim zdaniem zdecydowanie warto wypróbować, zwłaszcza, że szampon często jest w promocji, a nawet w stałej cenie kokosów nie kosztuje. Ja zdecydowanie kupię go jeszcze nie raz.

Pozdrawiam, 
Ms. Yuuki

środa, 26 czerwca 2013

Aktualizacja

Witam Was :D
Dzisiaj przychodze do Was z aktualizacją włosów, w końcu :D
Włosy z marca po lewej stronie i włosy z dzisiaj po prawej. (po kliknięciu się powiększą :))
Przez ten czas były podcinane o 1,5 cm. Końcówki nie były rozdwojone, ale jakieś przesuszone, wymęczone. Zdecydowałam się na podcięcie i okazało się to dobrą decyzją.
Ostatnie podcinanie miało miejsce przecież w styczniu. Miały prawo być wymęczone.
Włosy z marca - mroźny brąz Joanna, a po prawej czarny bez Joanna.
Włosy z dzisiaj puszące się, wywijające, ale za to błyszczące jak na zdjęciu (zdjęcie robione z lampką z powodu chmurnej pogody jednak ich blask bez jest porównywalny do naturalnego) Widać też dość pokaźne babyhair, które niezmiernie mnie cieszą. Przez ten czas walczyłam z wypadaniem włosów więc każde babyhair na wage złota :D A rosną jak szalone :D
Zdjęcie wyrównywane do czubka głowy z tego powodu, że na jednym zdjeciu ramiona mam wysoko a na drugim luźno opuszczone.
Włosy mimo puszenia są w ładnym stanie, są zdrowe, nie elektryzują się, ładnie się błyszczą nie posiadają rozdwojonych końcówek ani końcówe połamanych :) Jedynie posiadają odrost, który czeka na farbowanie :)
Mam dla Was kilka recenzji w przygotowaniu, które niedługo ujrzą światło dzienne :)
Pozdrawiam,
Ms. Yuuki

poniedziałek, 27 maja 2013

Zielona herbata czas podsumowania

Mija już prawie miesiąc odkąd zaczęłam stosować zieloną herbatę w postaci wcierek i płukanek.
Jak już mówiłam wcześniej, swoją zieloną herbatę kupiłam w biedronce za ok 1,50. Majątek to nie jest, a spróbować watro, bo tak naprawdę nic nie tracimy, a możemy jedynie zyskać. W końcu to zielona herbata, jeżeli nie jako wcierka, to płukanka, albo dodatek do kąpieli, albo tonik do twarzy albo tradycyjnie możemy ją po prostu wypić.

Jak przygotowywałam wcierkę?
Na początku zalewałam po prostu prawie pełną szklankę gorącą wodą, czekałam aż się zaparzy, odlewałam trochę i wciągałam w strzykawkę, którą aplikowałam moją wcierkę. Jednak ten sposób nie wydawał mi się do końca odpowiedni, bo wcierka była bardzo rozwodniona. Później wpadłam na pomysł żeby zalewać tyle aby tylko woda przykryła torebkę. Przygotowana w ten sposób wcierka miała o wiele lepsze działanie. Herbatę parzyłam codziennie nową.

Kiedy stosowałam wcierkę? 
Wcierkę nakładałam tuż po wyschnięciu włosów po myciu, czyli wieczorem tuż przed pójściem spać. Robiłam to codziennie, również w dni, kiedy włosów nie myłam. Wcierka nie obciąża włosów. Nie powoduje przyśpieszenia przetłuszczania, a czasem miałam nawet wrażenie, że je odświeża. Po nałożeniu strzykawką, którą robiłam małe krople na skórze głowy, wykonywałam krótki masaż. 

Jak przygotowywałam płukankę? 
Zalewałam 2 torebki herbaty 0,5 l wody i zaparzałam, po odpowiednim czasie wyjmowałam torebki. 

Jak stosowałam płukankę? 
Kiedy już trochę ostygła szłam pod prysznic, myłam włosy, nakładałam odżywkę i po spłukaniu jej wodą polewałam włosy i skórę głowy powstałym naparem. Wykonywałam delikatny masaż polegający na opukiwaniu skalpu opuszkami palców. Przez ten czas zielona herbata spokojnie sobie odciekła z włosów, a ja zawijałam włosy w bawełnianą koszulkę do odciśnięcia. Nie radzę używania do włosów jasnych ręczników czy koszulek, bo herbata je barwi.

Jakie jest działanie wcierki i płukanki u mnie? 
  1. Łagodzenie podrażnień skalpu.
  2. Nawilżenie skalpu. 
  3. Ograniczenie przetłuszczania włosów u nasady. Myłam włosy codziennie, dzięki zielonej herbacie jeżeli nie umyje włosów dzień po dniu następnego dnia tragedii nie ma. Jestem na tym punkcie bardzo przewrażliwiona i nienawidzę tłustych włosów ani u siebie ani u innych. Po używaniu wcierki nie czułam się źle nie myjąc włosów codziennie, żadnego złego samopoczucia. No może w rozpuszczonych bym nie chodziła, ale upięte już jak najbardziej tak! Jest to niesamowite odciążenie włosów i skalpu. 
  4. Uniesienie włosów u nasady. Większa objętość włosów. Prawdziwy efekt push-up. 
  5. Ograniczenie wypadania włosów! Na to najbardziej liczyłam i muszę powiedzieć, że się nie przeliczyłam! Jestem niesamowicie zadowolona z tego faktu, bo nawet kiedy myłam włosy codziennie wcześniej włosy zatykały sitko w wannie blokując odpływ wody. Teraz myjąc włosy nawet co drugi dzień, bez czesania ich i bez ruszania w sitku jest 1/4 tego co było kiedy myłam codziennie.
Wnioski? 
Wcierkę z pewnością będę stosowała dalej, ale może połączę ją z pokrzywą, melisą albo czymś innym tego rodzaju. Nie zauważam aby na razie moja skóra sie do niej przyzwyczajała, ale kiedy tylko to zauważę odstawię ją na jakiś czas i bardzo chętnie wrócę! Wcierka nie jest kłopotliwa, jest ogólnie dostępna, tania i przede wszystkim ratuje moje włosy z opresji wypadania. Zielona herbata ma wiele zastosowań, czasami spryskiwałam nią włosy przed olejowaniem i powodowało to jeszcze większe nawilżenie. U mnie sprawdziła się idealnie jako wcierka jako płukanka, jako podstawa do olejowania, a Was zachęcam do próbowania, bo być może i Wam pomoże tak jak pomogła mnie. 
Pozdrawiam,
Ms. Yuuki

niedziela, 26 maja 2013

Zmiana

Witam!
Niestety jestem bez aparatu, więc i zdjęć włosów na razie nie będzie.
Za mną mała rewolucja i zmiana. Mianowicie naszła mnie ochota na zmianę koloru.  Padło na czarny bez Joanny. Z farb tej firmy jestem niesamowicie zadowolona, bo nie zauważyłam większych uszkodzeń włosów. Jedynie małe przesuszenie dające się łatwo naprawić odżywką Garniera z Avocado. Nie powodują u mnie większego wypadania włosów, ani rozdwojenia końcówek. Ostatni raz włosy podcinałam w styczniu, a ja ciągle nie widzę ani jednej rozdwojonej czy złamanej końcówki ^^. Kolor jest dość trwały a przede wszystkim ładnie się wypłukuje.
(jeżeli klikniecie na zdjęcie powiększy się)
Kolor ma zimny odcień bez ciepłych refleksów. Chyba nawet lepiej się czuję we włosach czarnych aniżeli brązowych. Nie twierdzę jednak, ze do brązów nigdy nie wrócę ;) Włosy farbuję, bo twierdzę, że mam je po to aby dobrze wyglądać. Dbam o nie po to żeby dobrze wyglądać, a mój naturalny kolor jest nijaki, nie pasuje do mnie zupełnie.
Dzisiaj eksperymentuję z siemieniem lnianym. Pierwszy raz i chyba dodałam za mało wody... Ale to nic, nie poddaje się. Relację zdam po użyciu ;)
Pozdrawiam,
Ms.Yuuki.

czwartek, 9 maja 2013

Drożdże

Zaczęłam pić drożdże miesiąc temu. Miałam nadzieję, że zapobiegną wypadaniu. Niestety tak się nie stało.
Smak obrzydliwy, ale da się przyzwyczaić (tak przynajmniej mówią ;)).
Niestety zawiodłam się, bo wypadanie się nie zmniejszyło. Pojawiło się trochę więcej włosków owszem, ale smak nie jest tego warty, bo taki sam efekt, a nawet lepszy otrzymywałam po olejku z czerwoną papryką zmieszanym z rycynowym. Na jesień dzięki takiej kuracji wypadało mi ich o 50% mniej.
Przyrost przez miesiąc: 2,5 cm przy rycynie i papryce były to 3 cm.
Jak dla mnie gra nie warta świeczki ;)
Pozdrawiam,
Ms.Yuuki

środa, 8 maja 2013

Zielona herbata!

Włosy lecą z mojej głowy przez stres maturalny, stres życiowy, wiosne i w ogóle przez wszytko co mnie trochę przeraża. Dlatego po przeczytaniu tego: informacje na temat zielonej herbaty :3 postanowiłam zacząć stosować zieloną herbatę jako wcierkę!
Stosuje ją od 5 dni.
Moje spostrzeżenia: 

  1. łagodzi podrażnienia skalpu! Nie drapię się już ciągle, głowa mnie nie swędzi. 
  2. Odbicie włosów od skóry głowy. 
  3. Minimalnie mniejsze przetłuszczanie się włosów. Jeżeli nałożę ją na skórę głowy wieczorem po myciu, nosze następnego dnia związane włosy. Mogę jeszcze ich nie myć. Ale tylko kiedy ich nie dotykam i po prostu sobie są związane w koczek żeby nie przeszkadzać. Dobra opcja na weekendy kiedy nigdzie nie wychodzę i chce dać włosom odpocząć od jakichkolwiek detergentów. Z czasem być może w ogólę będę mogła myć włosy co 2 dni :3
 Herbatę kupiłam w biedronce za 1,50 zł. Cena śmieszna, a jak widać efekty jak za taką cene... Mam nadzieje, że zminimalizuje to troche wypadanie, bo drożdże niestety nie pomogły. Pojawiło się po nich fakt trochę więcej włosków na mojej głowie, ale powalające to to nie jest. Ale o drożdżach napiszę innym razem :) Wracając do zielonej herbaty. Robię normalnie filiżankę zielonej herbaty czekam aż się zaparzy część odlewam i wciągam w strzykawkę, resztę wypijam :) Nie znalazłam nigdzie informacji na temat tego jak należy to wykonywać itd. więc eksperymentuje. Zobaczymy co z tego wyniknie...
Pozdrawiam,
Ms.Yuuki

piątek, 3 maja 2013

Odżywianie włosów

Witam Was po przerwie. Przychodzę do Was z Postem o odżywianiu moich włosów.
Odżywianie
  1. Artiste, Hair Care & Styling, Odżywka intensywnie regenerująca - jest to moje drugie opakowanie tej odżywki. Dzięki niej nie muszę laminować włosów, co jest dla mnie dość kłopotliwe i męczące. A przede wszystkim używanie tej odżywki jest o wiele bardziej bezpieczne, bo nie musimy się obawiać mocnego przeproteinowania. Odżywka w składzie ma bardzo wysoko, bo na 4 miejscu keratynę czyli białko budujące nasze włosy. Wszystko, co napisał producent na etykietce sprawdza się. Włosy są grubsze, błyszczące, ale odżywka nie nadaje się do stosowania solo i za często. O czym nie wiedziałam, kiedy miałam pierwsze opakowanie. Dlatego często mieszam ją z odżywką nawilżającą i stosuję ją 2 - 3 razy w tygodniu. Efekty nie trzymają się tak długo jak po laminowaniu, ale nie przeszkadza mi to zwłaszcza, że moje włosy dosłownie ją piją. Cena 4,49/ 250 ml drogerie Natura
  2. Garnier Fructis Fruity Passion Odżywka w kremie - już ją denkuję na szczęście. Zwykła odżywka, nie nawilża specjalnie, znam lepsze odżywki, bardziej nawilżające. Do tej nie wrócę zbyt chętnie. 
  3. Joanna Naturia, len i rumianek - odżywka bez spłukiwania do włosów zniszczonych po trwałej ondulacji lub rozjaśnianiu - nie obciąża włosów, ciężko z nią przesadzić, ułatwia rozczesywanie, zabezpiecza końcówki i zapobiega wysuszeniu. Niesamowicie wydajna. Mam ją od listopada, a nie zużyłam nawet połowy :) 5zł/200 ml drogerie Natura 
  4. BingoSpa maska do włosów z masłem Shea i pięcioma algami - nawilża, łagodzi, nie powoduje wypadania włosów. 8zł/500 g Tesco 

niedziela, 14 kwietnia 2013

Moja przygoda z włosami

Kiedy byłam dzieckiem mama ścinała mi włosy na grzybka, jednak później zaczęło się zapuszczanie w zerówce nosiłam już kucyk, który był najczęstszą fryzurą. Moja pielęgnacja polegała wtedy na szamponie dla dzieci. Włosy hodowałam zgodnie z tradycją do pierwszej komunii, do połowy trzeciej klasy podstawówki miałam najdłuższe chyba w życiu włosy. Później nadszedł czas na zieloną szkołę, więc dla mojej wygody włosy zostały ścięte do ramion bez większego bólu. Później miejsce miało znowu zapuszczanie. Zdjęcia mam z tego okresu jednak niestety mój skaner świruje. Jeśli go ogarnę zdjęcia zeskanuje i powstawiam :)
W ok 5/6 klasie podstawówki zamarzyła mi się prostownica do włosów oraz delikatne cieniowanie.

 Jak widać włosy są już mocno przesuszone, matowe. Jedyną moją pielęgnacją w tym okresie był szampon z silikonami i silikonowa odżywka.
Później wpadłam na genialny pomysł obcięcia włosów. W efekcie oddałam sie w ręce nieudolnej fryzjerki.
Jak widać nieumiejętne cieniowanie. Zamierzenie było takie, że miałam dzięki temu przestać prostować włosy. Prostowane jednak były dalej. 
Później próbowałam zapuścić włosy jednak z miernym skutkiem. Co zapuściłam chodziłam ściąć/ pocieniować. Średnio raz na dwa miesiące/ trzy miesiące zmieniałam fryzurę. Włosy były cienkie, popalone. 
W końcu przyszły czasy drugiej klasy gimnazjum i fascynacja zmierzchem zamarzyła mi się fryzurka Alice Cullen. 
Z tą fryzurą poszłam już do bardziej umiejętnej fryzjerki. Fryzura wymagała użycia dużo stylizatorów (guma, lakier czasami i pianka) i codziennego układania gorącą prostownicą, na gumę oczywiście. Fryzurę nosiłam rok. Na wakacjach między trzecia klasą gimnazjum, a pierwszą klasą liceum zamarzyły mi się rude włosy. Zaczęłam farbować farbami chemicznymi i jednocześnie zapuszczać włosy. Dalej namiętnie prostując. 
Zaczęło się farbowanie, prostowanie, kręcenie na prostownicy itd. 
Druga klasa liceum, październik: 
Jak widać końcówki jak i całe włosy w stanie tragicznym. Później zaczęły się próby zejścia do naturalnego koloru. Nie potrwało to długo i zafarbowałam włosy na paloną kawę joanny i tutaj zaczynało się powoli moje włosomaniactwo. 
Na zdjęciu nie wiele widać, ale włosy przestały być prostowane, nie nakładałam na nich stylizatorów. Zaczęłam je sporadycznie, ale olejować i myć metodą OMO. Dalej używałam sylikonów jednak moja pielęgnacja stawała się coraz bardziej świadoma.
Włosy sobie rosły, były farbowane raz na 2-3 miesiące, bo z czasem jak wypłukiwała się farba granica naturalnych włosów nie była aż tak wyraźna. 
Włosy były podcinane. Nie mam niestety zdjjęć z tamtego okresu. Postanowiłam zejść z cieniowania. 
Włosy z grudnia 2012 roku.
Miały już dość pokaźną długość, ale jak widać był to taki wycieniowany ogon :/ 
trzymałam je do studnówki, na którą włosy zakręciłam na mokre chusteczki :D Fryzura trzymała się całą noc, najpierw wgniotłam w nie piankę, zakręciłam, a później polakierowałam i podpięłam wsuwkami. Zrezygnowałam z fryzury robionej u fryzjera. Zaoszczędziłam pieniądze, nerwy i włosy miałam dokładnie takie jakie sobie wymarzyłam :)
Włosy podcięte po studniówce. Jak widać poszło ich dość sporo. Ciężko było mi to przeboleć, ale widziałam, że warto. Ciągle intensywnie pielęgnowane. 
Włosy w lutym nie były w najlepszej kondycji. Winą były mrozy oraz brak protein. 
Poradziłam sobie jednak z tym i poje włosy w marcu prezentowały się tak: 
A tutaj zdjęcie robione wczoraj: 
Zdjęcie robione po to abym później mogła porównać ze zdjęciem po zakończeniu akcji z drożdżami. 
Moje włosy przeszły ze mną długą drogę, ale wierze, że w końcu będą takie jakie sobie wymarzyłam :)
Wlosy sporadycznie, prostuje, albo kręce na prostownicy chociaż nie pamiętam, kiedy ostatni raz to robiłam, śpię w związanych w kucyk albo zapkecionych warkoczyki. Kręcę czasami chusteczki. 
Moje ulubione fryzury to koczki na czubku głowy, lub kucyk ewentualnie koczek na karku :)

sobota, 13 kwietnia 2013

Bieganie, a włosy

Jako zapalona fanka biegania, pomyślałam, że może komuś pomogę mówiąc jak podczas ćwiczeń lub biegania dbam o swoje włosy. Podczas wykonywania tych czynności są one bardziej narażone na uszkodzenia mechaniczne spowodowane wiatrem, deszczem, ocieraniem się o ubrania lub naszą skórę.
Jak zapobiegać uszkodzeniom podczas ćwiczeń? 
  1. Przede wszystkim należy włosy wiązać! Rozpuszczone włosy podczas ćwiczeń, są narażone na ciągnięcie na przykład przez nieuważny ruch ręką. Osłabiamy w ten sposób cebulki lub nawet wyrywamy sobie włosy, o które tyle dbamy. Nie mówiąc już o wygodzie. Dla mnie najwygodniejszą fryzurą do ćwiczeń jest dobieraniec lub zapleciony koński ogon. Przy zwykłym kucyku pojawiają się kołtuny, a końcówki uderzają o kark i plecy, co przyśpiesza rozdwajanie. Dla osób z długimi włosami dobrą fryzurą będzie zwykły warkocz, kłos lub plecionka, włosy upięte wysoko będą nadwyrężały włosy. 
  2. Zabezpieczanie końcówek - mimo zaplecenia włosów końcówki mimo wszystko ocierają się o ubrania lub skórę. Kropla silikonowego serum lub ulubionego olejku wmasowanego w końcówki uelastyczni włosy i zapobiegnie ich łamaniu. 
  3. Olejowanie włosów. Włosy olejowane przynajmniej raz w tygodniu są nawilżone oraz elastyczne. Nie łamią się oraz nie rozdwajają. Ja dodatkowo czasami zanim zaplotę włosy nakładam na nie olejek w ten sposób włosy są nawilżane podczas ćwiczeń oraz jeszcze bardziej zabezpieczone. Metoda dobra dla osób ćwiczących wieczorem oraz myjących włosy codziennie. 
  4. Dbanie o włosy. Jeżeli dbamy o włosy, są one zdrowe, nawilżone są też mniej podatne na mechaniczne uszkodzenia spowodowane pocieraniem.
Podsumowując, dobierzcie takie upięcie jakie Wam odpowiada, jakie najbardziej lubia Wasze włosy, bo nie każde lubią wszystkie fryzury. Dla jednych koczek na czubku głowy będzie idealny do ćwiczeń u mnie się on nie sprawdza, bo moje cebulki wtedy aż płaczą. Najważniejsze to dobrze poznać swoje włosy i skórę głowy.
Mam nadzieje, że komuś tym wpisem pomogłam ;)
Pozdrawiam,
Ms.Yuuki

piątek, 12 kwietnia 2013

Czego używam do mycia włosów?

Witam Was, 
za mną trzecia porcja drożdży. Na pewno nie jest to smak mojego życia, ale ogromnej tragedii nie ma. piję 1/4 kostki dziennie, zalewam wodą, czekam aż zginą, potem dodaję do tego syropu karmelowego do kawy i jakoś da się to znieść. Jednak pijąc drożdże zatkam nos i wypijam na raz. Tak jest zdecydowanie łatwiej. Czego się nie robi dla pięknych włosów... ;)  
Czym myje włosy?
Fotograf ze mnie żaden ;) Mam nadzieję jednak że z czasem się w tym wprawię ;) 
  1.  Odżywka do włosów suchych i normalnych Garnier Fructis Fruity Passion, ma bardzo ładny skład, bo na piątym miejscu olej kokosowy, a z tym jeszcze nie miałam do czynienia i dobrze, że nie kupowałam samego oleju kokosowego, bo byłyby to dla mnie pieniądze wyrzucone w błoto. Moim włosom nie zawsze pasuje kokos. Odżywkę kupiłam za ok. 8zł/250 ml w drogerii Natura. Ma przepiękny, tropikalny zapach utrzymujący się na włosach. Używam jej do mycia jak i odżywiania, łagodzi podrażnienia skalpu, nie obciąża.
  2.  Szampon oczyszczający Ziaja do włosów przetłuszczających się z lawendą, kupiłam go w celu oczyszczającym i sprawił się świetnie! Ładny zapach, wydajny, może przesuszać skalp i włosy przy częstym stosowaniu. 8zł/500ml 
  3.  Elfa, Green Pharmacy szampon do włosów normalnych pokrzywa zwyczajna 9zł/350ml drogeria Natura nowy nabytek, nie mogę powiedzieć zbyt wiele na jego temat ;) 
  4.  Babydream Shampoo - szampon do włosów dla dzieci. Dobrze radzi sobie z olejami, nie przesusza włosów i skalpu, ma przyjemny zapach chociaż nie każdemu może się podobać. Nie utrzymuje sie na włosach. Szampon dobrze się pieni, zwłaszcza po zmieszaniu z wodą. Nadaje się do cukrowego jak i kawowego peelingu skóry głowy. 4,19zł/250ml Rossmann
  5.  BingoSpa maska do włosów masło Shea i pięć alg, wzmocnienie i regeneracja. Używam jej do odżywiania, podczas olejowania (najpierw olej, a za jakiś czas maska i dalej pod czepek), myję nią włosy. Łagodzi podrażnienia skalpu, nawilża włosy. Ładnie pachnie, delikatnie, kremem(?) zapach nie utrzymuje się na włosach. Jest bardzo wydajna, nie obciąża włosów. 7zł/500g dostępna w Tesco.

wtorek, 9 kwietnia 2013

Włosy marcowe

Długo zastanawiałam się nad założeniem tego bloga, bo regularne prowadzenie bloga nie jest takie łatwe jak się niektórym ludziom wydaje. 
Prowadząc mój włosowy dziennik, pisząc o tym, co przetestowałam, pokazując jak zachowują się moje włosy mam nadzieje, że komuś pomogę. 
Oto jak prezentują się moje włosy na chwilę obecną, zdjęcie robione w pierwszych dniach kwietnia: 
Włosy były przed myciem olejowane olejkiem BDFM na wodę, na nie nałożyłam czepek i czapkę. Wszystko podgrzałam suszarką. Później dołożyłam maskę BingoSpa masło shea i pięć alg, również na skórę głowy. Po kolejnej godzinie umyłam włosy szamponem BD, odcisnęłam w bawełnianą koszulkę, a na koniec wgniotłam Joanna len i rumianek b/s.

Jakie są moje włosy? 
- jest ich dużo, ale są bardzo cienkie 
- farbowane farbą Joanna mroźny brąz co 2-3 miesiące 
- naturalnie są mysie, nijakie bardziej brąz aniżeli blond jednak ciężko określić 
- zapuszczam grzywkę, chociaż zastanawiam się nad ponownym jej zrobieniem 
- ostatnio podcinane były na końcu stycznia - jakieś 6-8 cm (schodzę z cieniowania) do tej pory nie widzę rozdwojonych końcówek 
-na mojej głowie włosy w jednym miejscu są cienkie w innym grube w jednym miejscu wysoko porowate, a w innym średnio porowate 
- nie przepadają za olejem kokosowym
- kochają masło shea
- w tym momencie z powodu stresu przed maturalnego i być może wiosny strasznie się sypią
- przetłuszczające się u nasady (konieczne jest mycie codziennie)
- czasami się falują, czasami są prawie proste jak na zdjęciu 
- łatwe do układania

Moje plany włosowe: 
1. Długość do połowy pleców lub talii. 
2. Picie drożdży. 
3. Ponowne picie pokrzywy i może dodanie do niej skrzypu 

Jak mi idzie będę mówiła na bieżąco ;)
Pozdriawiam,
Ms.Yuuki