Jak już mówiłam wcześniej, swoją zieloną herbatę kupiłam w biedronce za ok 1,50. Majątek to nie jest, a spróbować watro, bo tak naprawdę nic nie tracimy, a możemy jedynie zyskać. W końcu to zielona herbata, jeżeli nie jako wcierka, to płukanka, albo dodatek do kąpieli, albo tonik do twarzy albo tradycyjnie możemy ją po prostu wypić.
Jak przygotowywałam wcierkę?
Na początku zalewałam po prostu prawie pełną szklankę gorącą wodą, czekałam aż się zaparzy, odlewałam trochę i wciągałam w strzykawkę, którą aplikowałam moją wcierkę. Jednak ten sposób nie wydawał mi się do końca odpowiedni, bo wcierka była bardzo rozwodniona. Później wpadłam na pomysł żeby zalewać tyle aby tylko woda przykryła torebkę. Przygotowana w ten sposób wcierka miała o wiele lepsze działanie. Herbatę parzyłam codziennie nową.
Kiedy stosowałam wcierkę?
Wcierkę nakładałam tuż po wyschnięciu włosów po myciu, czyli wieczorem tuż przed pójściem spać. Robiłam to codziennie, również w dni, kiedy włosów nie myłam. Wcierka nie obciąża włosów. Nie powoduje przyśpieszenia przetłuszczania, a czasem miałam nawet wrażenie, że je odświeża. Po nałożeniu strzykawką, którą robiłam małe krople na skórze głowy, wykonywałam krótki masaż.
Jak przygotowywałam płukankę?
Zalewałam 2 torebki herbaty 0,5 l wody i zaparzałam, po odpowiednim czasie wyjmowałam torebki.
Jak stosowałam płukankę?
Kiedy już trochę ostygła szłam pod prysznic, myłam włosy, nakładałam odżywkę i po spłukaniu jej wodą polewałam włosy i skórę głowy powstałym naparem. Wykonywałam delikatny masaż polegający na opukiwaniu skalpu opuszkami palców. Przez ten czas zielona herbata spokojnie sobie odciekła z włosów, a ja zawijałam włosy w bawełnianą koszulkę do odciśnięcia. Nie radzę używania do włosów jasnych ręczników czy koszulek, bo herbata je barwi.
Jakie jest działanie wcierki i płukanki u mnie?
- Łagodzenie podrażnień skalpu.
- Nawilżenie skalpu.
- Ograniczenie przetłuszczania włosów u nasady. Myłam włosy codziennie, dzięki zielonej herbacie jeżeli nie umyje włosów dzień po dniu następnego dnia tragedii nie ma. Jestem na tym punkcie bardzo przewrażliwiona i nienawidzę tłustych włosów ani u siebie ani u innych. Po używaniu wcierki nie czułam się źle nie myjąc włosów codziennie, żadnego złego samopoczucia. No może w rozpuszczonych bym nie chodziła, ale upięte już jak najbardziej tak! Jest to niesamowite odciążenie włosów i skalpu.
- Uniesienie włosów u nasady. Większa objętość włosów. Prawdziwy efekt push-up.
- Ograniczenie wypadania włosów! Na to najbardziej liczyłam i muszę powiedzieć, że się nie przeliczyłam! Jestem niesamowicie zadowolona z tego faktu, bo nawet kiedy myłam włosy codziennie wcześniej włosy zatykały sitko w wannie blokując odpływ wody. Teraz myjąc włosy nawet co drugi dzień, bez czesania ich i bez ruszania w sitku jest 1/4 tego co było kiedy myłam codziennie.
Wnioski?
Wcierkę z pewnością będę stosowała dalej, ale może połączę ją z pokrzywą, melisą albo czymś innym tego rodzaju. Nie zauważam aby na razie moja skóra sie do niej przyzwyczajała, ale kiedy tylko to zauważę odstawię ją na jakiś czas i bardzo chętnie wrócę! Wcierka nie jest kłopotliwa, jest ogólnie dostępna, tania i przede wszystkim ratuje moje włosy z opresji wypadania. Zielona herbata ma wiele zastosowań, czasami spryskiwałam nią włosy przed olejowaniem i powodowało to jeszcze większe nawilżenie. U mnie sprawdziła się idealnie jako wcierka jako płukanka, jako podstawa do olejowania, a Was zachęcam do próbowania, bo być może i Wam pomoże tak jak pomogła mnie.
Pozdrawiam,
Ms. Yuuki